wtorek, 19 września 2017

Batoniki jabłkowe, czyli apple flapjacks

Szarlotka nie jedno ma imię, o czym można się przekonać choćby z książki Philippi Jannake "Szarotki", znajdziecie w niej ponad 70 przepisów na jabłko w roli głównej. MI od razu wpadł w oko przepis na apple flapjacks, czyli tytułowe batoniki jabłkowe.
Flapjacks to nic innego jak batonik owsiany, najbardziej popularny w UK. Podobno jest to najprostszy batonik świata! W oryginalnym przepisie można go uzyskać dodając tyle samo płatków, cukru i masła. W wersji fit cukier zastępujemy miodem. Ja się inspirowałam przepisem z książki i nieco zmodyfikowałam wg własnego uznania. Spróbujcie, modyfikujcie, dodawajcie własne składniki.

12 batoników

200 g płatków owsianych górskich
100 g cukru
50 g miodu z mniszka
20 g miodu wielokwiatowego
1 i 1/2 jabłka Mutsu
50 g masła klarowanego
1 łyżka cynamonu
garść orzechów pekan
ew. chipsy kokosowe
łyżka soku z cytryny

Cukier, miód i masło rozpuszczam w rondlu o grubym dnie cały czas mieszając. Całe jabłko ścieram na tarce o grubych oczkach, połówkę kroję w drobną kostkę. Jabłka mieszam ze sobą i skrapiam sokiem z cytryny i znów mieszam. Do rondla z rozpuszczonymi składnikami dorzucam jabłka i wyłączam gaz. Dodaję cynamon, mieszam i stopniowo dodaję płatki owsiane. Orzechy drobno siekam i dorzucam do gorącej jeszcze masy owsianej. Całość znów mieszam i odstawiam aż wchłonie większość soków, trwa to ok. 10-15 minut. Ponownie mieszam i wykładam do formy wysmarowanej masłem.
Użyłam formy na 12 oddzielnych kwadracików, ale spokojnie można użyć kwadratowej formy na ciasto. Piekarnik nastawiam na 180o góra dół i piekę 35 minut, aż batoniki zbrązowieją.




poniedziałek, 18 września 2017

Mini tarta tatin

Ta tarta zrewolucjonowała pojęcie szarlotki. Jest bardziej słodka, ale tez ma inną postać od tradycyjnego ciasta. Tarta ta ma oczywiście nadzienie jabłkowe, ale jest odwrócona tzn. ciasto jest na górze.
Za jej twórczynię uważa się Stéphanie Tatin, która wraz z siostrą Caroline prowadziła hotel i restaurację, istniejącą do dziś. Pewnego razu, przygotowując zwykłą tartę z jabłkami, najpierw wyłożyła formę jabłkami, a dopiero potem przykryła je ciastem. Efekt okazał się zaskakujący, zwłaszcza, że Stéphanie tartę podała na gorąco*.

Nie zrobiłam tarty o standardowych wymiarach, gdyż trzeba sobie smakołyki miarkować. A to nie jeden, który dziś upiekłam. Wkrótce przepis na blogu, zaglądajcie!

Tarta tatin - forma 17 cm

1 szkl. mąki krupczaki
1 łyżeczka śmietany 30%
3 łyżki cukru
1/2 łyżki ekstraktu waniliowego
50 g masła

Masło posiekać wraz z mąką i cukrem. Rozgnieść w palcach i dodać śmietanę oraz ekstrakt. Zagnieść całość w kulę. Jeśli ciasto się rozpada wystarczy dodać trochę śmietany. Ciasto obijam folią spożywczą lub wkładam do worka foliowego i odkładam na minimum godzinę do lodówki.

2 jabłka Mutsu (zielone, odmiana twarda, kwaśna)
4 łyżki cukru
25 g masła klarowanego
2 łyżki wody

Jabłka myję, obieram i kroje najpierw na pół (1 połówkę odkładam), a potem w ósemki. Pozostawiona połówkę ścieram na tarce (pomoże mi wypełnić luki między ułożonymi jabłkami w formie).
W rondlu o grubym dnie rozgrzewam wodę i dodaję cukier. Czekam aż woda wyparuje a cukier się skarmelizuje. Następnie dodaję masło (może się zapienić, ale to nic takiego), mieszam aż całkowicie się rozpuści.
Teraz dodaję pokrojone jabłka w ósemki - należy zwrócić uwagę aby każda cząstka była osobno! wtedy jabłka będą się karmelizować równo. Gotowe będą gdy są miękkie.
Ósemki jabłek przekładam do formy wysmarowanej masłem. Starte jabłka wrzucam do rondla z karmelem i mieszam chwile je karmelizując, a następnie przekładam na ułożone wcześniej jabłka - tak aby zakryły wszystkie prześwity między nimi.
Ciastko wyjmuje z lodówki i wałkuję na około 5 mm. Rozwałkowany płat ciasta przekładam delikatnie na jabłka. Pomagając sobie nożem brzegi ciasta wsuwam między nadzienie, a obręcz formy.
Tarte wkładam do wcześniej nagrzanego piekarnika - 180o góra dół i piekę 25 minut. Po tym czasie tartę wyjmuje i piekarnika i daje jej chwile ostygnąć.
Oczywiście można podać ją od razu gorącą z lodami waniliowymi!






*źródło:Wikipedia

niedziela, 17 września 2017

Małe Najedzeni Fest: Po ziemniaki Stary Kleparz 17.09 Kraków

Co jakiś czas w Krakowie organizowane są festiwale pt.  Małe Najedzeni Fest. Każdy z nich ma swój temat przewodni, w tym miesiącu na Starym Kleparzu tematem były ziemniaki. Nasze polskie ziemniaki czy jak kto woli pyry, kartofle, grule były podawane pod różnymi postaciami. Były zupy, kremy, pierogi, placki ziemniaczane, curry, potrawy z różnych stron świata, był też krakowski kumpir (porcje zacne!). I we wszystkich tych potrawach królował ziemniak.
W trakcie tej wielkiej uczty odbywały się warsztaty kulinarne podczas, których przygotowywaliśmy krem z ziemniaka ze smażonym kefirem/maślanką oraz placuszki ziemniaczane z cukinią z sosem z buraka na wędzonce. Warsztaty prowadził zastępca szefa kuchni z pobliskiej Restauracji Indigo Krzysztof Tekiela. Niesamowicie miły i pomocny kucharz. Umie wyjaśnić i wskazać właściwy kierunek. Praca z Nim to sama przyjemność.
Menu warsztatów może na pierwszy rzut okazać się łatwe, ale jest tez nieco pracochłonne. Co prawda, wydało się już na samym początku, że mam coś wspólnego z kuchnią, gdyż to jak kroiłam ziemniaki i cebulę wzbudziło ciekawość i zdumienie. Za szybko i zbyt profesjonalnie. I klops. Warsztaty zamieniły się w pokaz.

Bardzo lubię uczestniczyć w takich wydarzeniach, bo uczę się czegoś nowego. Jest jeszcze jeden plus takich spotkań, poznawanie nowych twarzy. Albo.. dowiadujesz się "a ja znam Twojego bloga!" i wtedy już wiem, że to co robię to, że tu jestem i piszę nie idzie w eter. Jest mi bardzo miło, kiedy słyszę, że ktoś zna, widzi, był, kojarzy i pamięta! Dziękuję, przesyłam buziaki :)

Na festiwalu było też stanowisko Europlant z różnymi odmianami ziemniaków, które można było zabrac ze sobą i wypróbować w domu. Świetna promocja!
Najsmaczniejszym i najlepszym ziemniakiem okazała się być odmiana Ricarda (firma dostała certyfikat). Różowa skórka i kremowo-biały miąższ. Ziemniak typu B - ogólnoużytkowy: po ugotowaniu dość zwarty, pod widelcem lekko się rozgniata. Ziemniaki tego typu spożywane sa najczęściej jako gotowane do obiadu w towarzystwie mięs i sosów (odmiany vineta, bellarosa, catania, jelly).
Rozróniane sa jeszcze dwa typy ziemniaków: sałatkowe (typ A) - miąższ po ugotowaniu jest zwięzły, dający się pokroić w kostkę, plastry czy ósemki. idealne do wspomnianych już sałatek, zup czy smażonych ziemniaków (odmiany anuschka, belana, bernina, annalena). Kolejnym i ostatnim typem jest Typ C, czyli ziemniaki mączyste, te które po ugotowaniu się rozsypują. Nadają się na placki, puree, frytki i do pieczenia (odmiany augusta, omega, agria, jurata).
 Aha i jeszcze jedno, wbrew pozorom ziemniak wcale nie jest kaloryczny 69 kcal/100 g, błonnik 2-2,5%. Weglowodany i białko roślinne na poziomie 2%. Ziemniak zawiera witaminy C, B, PP, E i K, a także potas i magnez. To wszystko działa tylko na korzyść spożywania przez dzieci i dorosłych. Co ciekawsze spożywanie ziemniaków obniża ciśnienie, a także działa zbawiennie gdyż tyrozyna (substrat do produkcji dopaminy), która zawarta jest w ziemniakach pomoże Nam uniknąć depresji.
Prawda, że same plusy !?





 

 Coś chyba poszło nie tak ;)


 Ileż może się ta patelnia rozgrzewać ehh...

 

Zapachy, aromaty! Pachnie wspaniale.




I co najważniejsze smakuje!


poniedziałek, 11 września 2017

Papryka faszerowana bulgurem i wieprzowiną

W tym poście chciałam Was zachęcić do jedzenia sezonowych warzyw. Każdy miesiąc to jakieś warzywo czy owoce sezonowe. Warto wtedy po nie sięgać. Nie tylko dlatego, że jest urodzaj, ale w tym czasie są najzdrowsze.
Teraz mamy wysyp warzyw psiankowatych, czyli papryka, bakłażany, pomidory, ziemniaki, miechunka peruwiańska czy mniej znane warzywo pepino (z wyglądu podobne do awokado).

Warto też wspomnieć, że te warzywa nie są zdrowe dla wszystkich. Wystrzegać się ich powinny osoby z chorobami autoimmulogicznymi (Choroba Hasimoto, RZS, łuszczyca, choroba Leśniowskiego-Crohna, stwardnienie rozsiane czy toczeń rumieniowaty). Dlaczego? Warzywa te żoprócz tego, ze zawierają dużo wartości odżywczych, posiadają tez substancje toksyczne jak alkaidy czy lektyny. O ile te pierwsze spożywane w mniejszych ilościach nie stanowią zagrożenia to lektyny dla osób z w/w chorobami już tak. Trzeba więc uważać!

Do tego przepisu wykorzystałam różnokolorową paprykę jak i jej odmiany. W momencie gdy mamy wysyp tych warzyw można je na targach kupić za grosze. Warto więc szukać okazji!

papryka kolorowa
30 dag mięsa wieprzowego
1 opakowanie kaszy bulgur
garść suszonych pomidorów
12 lisków mięty
pieprz kolorowy
sól morska
250 g przecieru lub soku pomidorowego
1/2 łyżeczki oregano

Kaszę gotuję wg wskazań producenta na opakowaniu z minimalną ilością soli. Wyławiam woreczek z kaszą i studzę.
Mięso mielę na drobnym oczku, przekładam do miski. Solę, pieprze i dokładnie mieszam. Odstawiam do lodówki. Dodaję ugotowaną i ostudzoną kaszę oraz pokrojone w paseczki suszone pomidory i miętę.Doprawiam solą i pieprzem. Wszystko dokładnie mieszam.

Z papryki odkrawam "czapeczki" i oczyszczam w środku z gniazd nasiennych. Wypełniam z górką nadzieniem i układam w naczyniu żaroodpornym. Podlewam je przecierem lub sokiem pomidorowym ze szklaną wody, dodaję oregano i szczyptę soli. Woda wyparuje i powstanie sos pomidorowy.
Piekarnik nagrzewam góra-dół 160o i wstawiam do piekarnika naczynie wraz z papryczkami. Piekę aż papryka zmięknie około 45-60 minut.

Papryki można tez udusić w tym celu w szerokim rondlu układam nadziane papryki i zalewam sokiem lub przecierem pomidorowym ze szklanką wody, oregano i szczypta soli. Duszę aż papryka będzie miękka około 30 minut.





niedziela, 10 września 2017

Zlot Food Truck'ów Kraków Galeria Kazimierz 9-10 września 2017

Powoli sezon i moda na food trucki dobiega końca, ale te z najlepszym jedzeniem trzymają się mocno! Jeszcze w ten weekend można było zjeść naprawdę dobre potrawy w wykonaniu AkitaRamen, Momo-smak dim sum - pyszne pierożki na parze oraz pad thai, bardzo długie zapiekanki od Snack bus, smaczne o orzeźwiające napoje od Bubbleology, podroby i inne mięsne potrawy od Walentego Kani (jego chyba przedstawiać nie trzeba?!) oraz wiele innych smakowitości.

Mimo tego iż uważam, że Walentego Kani "Kuchnia dla odważnych" przedstawiać nie trzeba nie sposób o Nim i jego kuchni nie wspomnieć. Facet jest sympatyczny i wie co robi. Może wszystkiego nie próbowaliśmy, ale z czystym sumieniem i pełnym brzuchem polecamy tego food trucka.
Mój mąż za każdym razem oblizuje się na jego kociołki pełne podrobów, a ostatnio upodobał sobie bycze jądra. I ostatnio mnie namówił, coś tam skubnęłam i muszę przyznać dobre to to! Ale co ja mu będę odbierać przyjemność, niech sobie chłopak zje. Bo uszy mu się trzęsą za każdym razem ;)

Zwykle zamawiamy bycze jądra/jaja w bułce z warzywami. Koszt 20 zł.
Polecam też, jeśli tylko lubicie mięso zjeść u Walentego kiełbasy. Są soczyste, idealnie doprawione. Spróbujcie nie profanować ich ketchupem czy musztardą. Jadłam wszystkie dostępne i moim faworytem jest kiełbasa z jelenia i konina. Koszt również ok. 20 zł, świnka 10-15 zł.
Potrawki z podrobami dostajemy w styropianowych miseczkach i są to zacne porcje. Można się najeść koszt 15-20 zł.
Swego czasu Walenty miał w sprzedaży jeszcze  przyprawy, które sam przygotowywał. Żałuję troszkę, że już tego nie robi bo były naprawdę dobre. Gdzieś mam jeszcze woreczek aromatycznego Ras El Hanout.

A tak było tym razem na Street Food Polska Festival v. 5 w Galerii Kazimierz w Krakowie.




W kociołkach były smaczne potrawki kolejno:
Wątróbka królicza po węgiersku:





Gulasz wieprzowy:



Solanka mięsna (na karkówce):


Sam Walenty był chyba myślami o menu na następny dzień, bo chodził mocno zamyślony :)


A ludzie pomału się zbierali, mam nadzieję, że zjedli wszystko!




Do zobaczenia na kolejnym zlocie :)




sobota, 9 września 2017

Żeberka z dzika z glazurowanymi marchewkami i puree ziemniaczano-selerowym

Dzisiaj pokusiłam się o nieco inny obiad, a mianowicie o aromatyczną dziczyznę. Jej sekret tkwi w marynacie, w której mięso leży co najmniej 2 doby.Jeśli nie jesteście cierpliwi to ta potrawa nie jest dla Was, ale jeśli zaryzykujecie to naprawdę warto poczekać nieco dłużej.
Osobiście lubię chrupiące, mocno na koniec zgrillowane mięso. Tak aby mi chrzęściło w zębach. Jeżeli wolicie mięciutkie, bez mocno "zrumienionej" skórki mięso skróccie czas do minimum.

1,5 kg żeberek z dzika
butelka wytrawnego wina
kilka gałązek tymianku
łyżka grysu jałowca
4 łyżki oliwy
szklanka wody

Żeberka kroję na porcję, myję i osuszam. Wszystkie składniki marynaty łączę ze sobą, a następnie wkładam do niej mięso. Miskę zawijam szczelnie folią spożywczą  i odstawiam do lodówki na minimum 2 doby (u mnie stało 3 doby).

Po tym czasie mięso przekładam do żaroodpornego naczynia zalewam minimalnie powstałą marynatą, przykrywam pokrywką i wstawiam do nagrzanego piekarnika 180o góra-dół na 45 minut. Co 20 minut podlewam mięso marynatą. PO 45 minutach mięso obracam i już bez przykrycia piekę kolejne 40 minut. Jeśli odpowiada Wam taki wygląd mięsa, kiedy jest naprawdę leciutko zrumienione zaprzestańcie pieczenia w tym momencie. Moje żeberka mogą Wam się wydać zwęglone, ale są tak pysznie chrupiące! Aby uzyskać taki efekt włączyłam w piekarniku opcję góra grilla z termoobiegiem. I tak piekłam mięso jeszcze 15 minut.

Glazurowane marchewki:

4 młode marchewki
50 g masła klarowanego
2 łyżki miodu (uzyłam miodu z mniszka)
4 gałązki tymianku
sól morska
pieprz kolorowy

Marchewki myję, osuszam i przekrawam wzdłuż na pół. Wrzucam do garnka z woda i gotuję około 10 minut aż będą miękkie i jędrne jednocześnie. Odcedzam i czekam aż ostygną. Na patelni rozpuszczam masło, dodaję tymianek, miód, sól oraz pieprz. Całość mieszam i zanurzam kolejno marchewki. Smażę je aż się pięknie zrumienią.
Można je też zrobić w piekarniku, 15 minut przed końcem pieczenia żeberek. W tym celu wszystkie składniki mieszamy w naczyniu żaroodpornym i wkładamy marchewki, delikatnie je obtaczając w glazurze. Po 15 minutach mamy gotowe glazurowane marchewki.

Delikatne puree ziemniaczane

500 g ziemniaków
1 seler
50 g masła
sól morska

Ziemniaki i selera obieram ze skórki. Kroję na mniejsze kawałki i zalewam zimną wodą. Wstawiam na gaż i gotuję do miękkości. Pod koniec gotowania dodaje łyżeczkę soli. Po ugotowaniu ziemniaki odcedzam, do gorących jeszcze dodaję masło i blenduję na gładką masę. Gotowe!
W zależności od odmiany ziemniaków można użyć mniej lub więcej masła oraz dodać śmietankę 30%.

www.swiat-na-widelcu.blogspot.com

www.swiat-na-widelcu.blogspot.com

www.swiat-na-widelcu.blogspot.com

www.swiat-na-widelcu.blogspot.com

piątek, 8 września 2017

Chlebek brokułowy

W dzisiejszych czasach gdzie sklepy zasypują Nas nowościami zarówno w rodzajach mąki, z którego powstają chleby. Śmiem twierdzić, że przepyszne. Warto też próbować innych nowinek, produktów jak i pomysłów napływających z różnych stron świata. Taka nowinka kulinarną jest chlebek brokułowy. Zapewne wielu z Was o nim, a czy wiecie że można taki chlebek zrobić z innych warzyw?
To naprawdę dobra alternatywa dla tradycyjnego chleba. Ten można zrobić bez mąki, bez glutenu! Prawda, że zapowiada się smacznie?

W moim przepisie trochę zmieniłam dodając czubata łyżkę maki konopnej. Bez paniki mąka ta nie zawiera glutenu. Dalej to samo zdrowie! Co więcej zawiera dużo biała , które człowiek lepiej przyswaja niż biało, które jest w mięsie, nabiale czy nawet matczynym mleku.
Chlebek pachnie brokułami, w smaku sa mniej wyczuwalne. Jest to idealny sposób aby przemycić milusińskim porcję warzyw!

1 główka brokuła
3 jajka r. L
100 g mielonych migdałów lub maki migdałowej
1 czubata łyżka mąki konopnej
sól morska
pieprz kolorowy
kilka gałązek tymianku
.
Brokuła dzielę na cząstki, myję i kroję drobniej. Po czym wrzucam do stojącego blendera/malaksera i blenduję na dosyć zwarte drobinki. Nie może to być puree.
Tak zblendowanego brokuła przekładam do miski, dodaję zmielone migdały i mieszam. Następnie dodaję jajka, sól i pieprz oraz płatki tymianku(bez łodyżek). Mieszam całość dość energicznie aby się wszytstko dobrze wymieszało i dodaję mąkę konopną.

Piekarnik nagrzewam do 180o góra-dół.
Formę - blachę 33 na 23 cm  wykładam papierem do pieczenia, a na nim wykładam masę brokułową. Silikonową łopatka rozprowadzam masę po całości i wyrównuję.
Blachę wkłądam do nagrzanego piekarnika i piekę 25 minut.
Po tym czasie wyjmuje blache i odstawiam chlebek do ostygnięcia. A potem odwracam do góry dnem i delikatnie usuwam papier.
Taki chlebek kroimy w kwadraty, prostokąty. Jest idelanym rozwiązaniem na przyjęcia np. do zrobienia koreczków czy mini kanapeczek.

www.swiat-na-widelcu.blogspot.com

www.swiat-na-widelcu.blogspot.com

www.swiat-na-widelcu.blogspot.com

www.swiat-na-widelcu.blogspot.com


Oryginalny przepis możecie zobaczyć klikając w filmik.