Zdecydowałam się na inwestycje we własne umiejętności, a szczególnie jeśli chodzi o słodkie wypieki. W tej dziedzinie jestem trochę "noga", więc czas wziąć się za siebie.
Na pierwszy rzut poszły makaroniki. Te słodkie francuskie ciasteczka są tak wykwintne i eleganckie, że nie sposób przejść koło nich obojętnie. Zrobić je to tez sztuka, trzeba znać tajniki utrzymania właściwej temperatury syropu cukrowego, jak zrobić właściwa bezę i ile tak naprawdę użyć białek, świeżych czy odstanych. Przepisów jest wiele, nie wszystkie są właściwe.
Najlepiej nauczyć się u źródła, od człowieka który jest francuzem, który wie jak zrobić by były perfekcyjne.
Szczerze polecam warsztaty u Pascala, prowadzi je w małych grupach. I mimo to że są prowadzone w języku angielskim naprawdę laik jest w stanie wszystko zrozumieć. Trochę się obawiałam, właśnie angielskiego, ale naprawdę było sympatycznie i było więcej praktyki niż teorii. Choć i ta jest bardzo potrzebna. Jednym słowem nie ma co się obawiać!
Jako, że mieliśmy tylko 2 godziny aby nauczyć się zrobić makaroniki a do tego solony karmel. Zaczęliśmy właśnie od karmelu, choć Pascal podkreślał, że najlepszym nadzieniem do makaroników jest nadzienie zrobione poprzedniego dnia. Jednak tu nie mieliśmy takich warunków.
Kolejnym etapem było przełożenie karmelu do pojemnika i schłodzenie go.
Czas na ciasto na makaroniki, które składa się z mielonych migdałów, cukru pudru, białek oraz bezy parzonej z dodatkiem barwnika w kolorze karmelu.
Na początek trzeba zmielić razem mielone migdały i cukier puder, potem trzeba całość przesiać.
Następnie przygotowujemy syrop cukrowy do bezy. Dodajemy barwnik i czekamy aż osiągnie właściwa temperaturę. Ta na zdjęciu to najwyższa jaką syrop osiągnął.
Kolejnym etapem jest wymieszanie bezy z syropem.
Na tym zdjęciu już widać, że beza jest doskonała.
Zostało tylko połączyć bezę z reszta składników i wyciskać makaroniki.
Było trochę zabawy, oj było :)
I mistrz przy pracy:
Teraz pozostało upiec makaroniki i je nadziać.
Trzeba jeszcze pomacać, odczepić od papieru, zrobić mały trik i można nadziewać.
A efekt mmmm karmelove <3 Ale zanim skonsumujemy muszą odleżeć swoje w lodówce i to nie lada co, bo 24 godziny.
Na koniec my, Cała nasza słodka ekipa :)
Atelier cookia - workshops
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz