Przygotowując obiadek, a mianowicie podczas tłuczenia kotletów przypomniała mi się pewna śmieszna sytuacja.
Owa sytuacja miała miejsce jeszcze w Lublinie, w moim rodzinnym domu. Czekając na przybycie gościa (miał nim być jeszcze wtedy mój chłopak) przygotowywałam obiad. Kiedy zabierałam się za piersiątka z kuraka, ktoś usilnie dzwonił do drzwi. Okazało się, iż jest to mój wyczekiwany gość. Odebrałam odzienie i zaprosiłam do kuchni w celu dotrzymania towarzystwa - mi i piersiątkom.
Zabrałam się do krojenia i wyciągnęłam tłuczek. Przyprawiłam, chwyciłam tłuczek i zabrałam się do maltretowania owych piersiątek.
Wytłukłam z jednej strony, przewróciłam na drugą, zamachnęłam się, kiedy nagle słyszę głośne "Nie!". Myślę o co chodzi? Coś nie tak? Przecież tłuczenie kotletów nie jest, aż takie trudne, żebym coś pomyliła.
Sytuacja się wyklarowała, kiedy to zapytałam ów gościa "Co się stało?".
Na co gość odpowiedział: "Nie tłucz tak dużo, bo je to boli!".
Na początku byłam w szoku -co boli i kogo lub co?
Potem z osłupienia weszłam w stan totalnego rozweselenia (czytaj głupawki). Następnie wyszłam z zapytaniem "Wytłumacz mi, o co chodzi? Dlaczego mam nie maltretować piersiątek dalej?"
Okazało się, że gość mój lubi grube kotlety i nie chce by były płaskie - dlatego mam już przestać je tłuc.
Cóż z tego, że one robią się większe pod wpływem maltretowania ich tłuczkiem. ta ich wielkość nieźle prezentuje się na talerzu, zajmując połowę przestrzeni. Optycznie są większe! Bo wagowo są takie same.
Ale nie! Mają być grube i kropka.
Tak, więc uległam. W końcu to gość - niech zasmakuje nie tłuczonego kotleta.
P.S. Tłumaczenie, że dostałby więcej wymaltretowanych kotletów nie pomogło. Postawił na swoim. Od tamtej pory dla siebie robię wymaltretowane, dla narzeczonego (zmienił status 24.12.2007 r) troszku popieszczone.
Owa sytuacja miała miejsce jeszcze w Lublinie, w moim rodzinnym domu. Czekając na przybycie gościa (miał nim być jeszcze wtedy mój chłopak) przygotowywałam obiad. Kiedy zabierałam się za piersiątka z kuraka, ktoś usilnie dzwonił do drzwi. Okazało się, iż jest to mój wyczekiwany gość. Odebrałam odzienie i zaprosiłam do kuchni w celu dotrzymania towarzystwa - mi i piersiątkom.
Zabrałam się do krojenia i wyciągnęłam tłuczek. Przyprawiłam, chwyciłam tłuczek i zabrałam się do maltretowania owych piersiątek.
Wytłukłam z jednej strony, przewróciłam na drugą, zamachnęłam się, kiedy nagle słyszę głośne "Nie!". Myślę o co chodzi? Coś nie tak? Przecież tłuczenie kotletów nie jest, aż takie trudne, żebym coś pomyliła.
Sytuacja się wyklarowała, kiedy to zapytałam ów gościa "Co się stało?".
Na co gość odpowiedział: "Nie tłucz tak dużo, bo je to boli!".
Na początku byłam w szoku -co boli i kogo lub co?
Potem z osłupienia weszłam w stan totalnego rozweselenia (czytaj głupawki). Następnie wyszłam z zapytaniem "Wytłumacz mi, o co chodzi? Dlaczego mam nie maltretować piersiątek dalej?"
Okazało się, że gość mój lubi grube kotlety i nie chce by były płaskie - dlatego mam już przestać je tłuc.
Cóż z tego, że one robią się większe pod wpływem maltretowania ich tłuczkiem. ta ich wielkość nieźle prezentuje się na talerzu, zajmując połowę przestrzeni. Optycznie są większe! Bo wagowo są takie same.
Ale nie! Mają być grube i kropka.
Tak, więc uległam. W końcu to gość - niech zasmakuje nie tłuczonego kotleta.
P.S. Tłumaczenie, że dostałby więcej wymaltretowanych kotletów nie pomogło. Postawił na swoim. Od tamtej pory dla siebie robię wymaltretowane, dla narzeczonego (zmienił status 24.12.2007 r) troszku popieszczone.
Rada: "Aby nie bolało, tłuc z jednej strony"
Kotlety w panierce:
1 pierś z kurczaka
3 garście płatków kukurydzianych
1 jajko
olej do smażenia
3 garście płatków kukurydzianych
1 jajko
olej do smażenia
Piersi umyć, osuszyć, przekroić aby powstały płaty na kotlety.
Posolić, można roztłuc.
Płatki zmiażdżyć w moździerzu lub w ręce.
Obtaczać w jajku, potem w panierce kukurydzianej.
Kłaść na rozgrzany olej, smażyć na złocisty kolor.
Podawać z frytkami, półksiężycami lub ćwiartkami pieczonych ziemniaczków.
Do tego lekka surówka.
Może być klasyczna z pomidorów z cebulką.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz